Edyta, z EkoQuchnia, bardzo się postarała, bo specjalnie dla nas sprowadziła dynię makaronową aż z Warszawy. I bardzo dobrze! Bo dyńka, z której można zrobić spaghetti, zrobiła furorę. Pieczesz taką, dłubiesz widelcem i powstają cieniutkie makaronowe niteczki. My doprawiłyśmy ją czosnkiem niedźwiedzim, curry, kurkumą… palce lizać!
Moja ulubienica – Marina di Chioggia. Niestety nie jadalna, ale popatrzeć można |
Kolejną ciekawostką, była dynia hokkaido, którą można jeść wraz ze skórką. W smaku i konsystencji, też nas zaskoczyła, bowiem niczym nie przypomina tradycyjnej. Gdybym nie wiedziała, że to dynia, pomyliłabym z batatem, słodkim ziemniakiem, które strasznie uwielbiam, i które niestety nie są u nas popularne. Słodka i „mięsista”, aczkolwiek dosyć sucha. Zjadłyśmy ją w sałatce z cieciorką i rukolą.
Faszerowana dynia piżmowa z kaszą jaglaną, to jedno z dań, które miałyśmy przygotować. Nic dodać, nic ująć – sama słodycz. Mowa oczywiście o dyni. Również nie za bardzo popularna w Polsce, aczkolwiek dostępna.
Ilu z Was wie o istnieniu dynii justynki? Aha! Bo ja wiem
A poza tym, zrobiłyśmy również wytrawne placuszki, wegańską gorącą czekoladę z dynią. SZAŁ! Oraz placek dyniowy na razowym spodzie. Eh… Chcę jeszcze!
No comments:
Post a Comment